Oda do optyka, czyli poradnik niepraktyczny jak obstalować sobie nowe okulary w Erywaniu

Pixabay


Ponieważ stosunkowo często ktoś interesuje się takimi bardziej codziennymi sferami mojego życia w Armenii, w stylu co jest w sklepach, czy mamy centra handlowe i czy jest tu jakaś cywilizacja — informuję, że tak, jest, nawet kultura i to nie tylko w jogurcie — to postanowiłam opisać moją wizytę u optyka, bo byłam tak miło zaskoczona, że nie godzi się tego przemilczeć.


Przejdźmy zatem do rzeczy.



Nowe okularki kupione w Armenii za śmieszną cenę (antyrefleks w standardzie). Ktoś chce poczytać o wizycie u optyka?  .  .  .  .  .  .  .  #polishgirl #glasses #girlwithglasses #blondgirl #boho #bohostyle #vintageglasses #harrypotterlook #selfie #nomakeupmakeup #bbcream #itsskin #babyface
Teraz zauważyłam, że poza tak trochę na Hawkinga.
Okulary noszę, czy też raczej powinnam nosić, od 10 roku życia i moja relacja z nimi jest ciężka. Nie czarujmy się, jestem próżna i niestety nie należę do tego grona osób, które uważają, że okulary dodają uroku i inteligencji — przynajmniej pozornej. Dodatkowo zawsze miałam jakiegoś dziwnego pecha do oprawek, bo w tych, które mi się podobały, wyglądałam jak Dexter z "Laboratorium Dextera", a te, w których teoretycznie powinno mi być do twarzy, były jakieś takie meh.



Moje ostatnie okulary starość dopadła w Armenii. Szkła były już tak zdewastowane, że niezależnie od tego, co z nimi robiłam, wglądały na brudne, a oprawki z niebieskich nieubłaganie stawały się srebrne. W końcu nawet mój mąż przyznał, że trochę wstyd. I tak pewnego pięknego wiosennego dnia poszliśmy kupić fotel biurowy, a wróciliśmy z parą nowych okularów. No dobrze, może nie do końca tak, ale wyglądało to mniej więcej w ten sposób:



- Och, mężu, spójrz, optyk, wejdźmy.
- No ok.



Po wejściu pierwsze miłe zaskoczenie — optyk, starszy nobliwy pan (taki w Twoim wieku Tatusiu ;)) - znał angielski na poziomie komunikatywnym. Dzięki temu mógł mnie opieprzyć za przecieranie szkieł swetrem.



Wybór oprawek przebiegł tak szybko i sprawnie, jak jeszcze nigdy w moim życiu. W trendzie ostatnio są duże złote oprawki, ale że ja w takich wglądałam nieszczególnie, to wzięłam małe złote oprawki. Małe złote oprawki okazały się jakoś mocno passe, bo kosztowały śmieszne 4000 dram (czyli trochę ponad 30 zł). Jak dobrze mieć zwichrowany gust. <3



U optyka byliśmy w sobotę. Pan obadał moje szkła, wypisał kwit i powiedział, że okulary będą na wtorek. I tutaj drugie miłe zaskoczenie — nauczona polskim doświadczeniem poprosiłam o antyrefleks, bo wiadomo, pracuję dużo przy komputerze, a jeszcze więcej marnuję przy nim czasu, na co pan popatrzył na mnie zszokowany i powiedział, że przecież antyrefleks to jest STANDARD.



No cóż. Nie w Polsce, gdzie taka przyjemność, przynajmniej tak było pięć lat temu, kosztuje ekstra.



Ostatnim miłym zaskoczeniem było to, że zamówione w sobotę okulary były gotowe na poniedziałek, co wzbudziło we mnie rzewne wspomnienia związane z pewną optyczną sieciówką, gdzie kiedyś czekałam na zamówienie dwa tygodnie i w końcu się nie doczekałam.



Ile mnie kosztowała taka przyjemność? Razem ze szkłami (plastik+antyrefleks) - 15000 dram, czyli jakieś 107 zł.



Tak że informuję uprzejmie, że turystyka optyczna jak najbardziej wchodzi w grę.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty