Kryzys płci

Tym przewrotnym tytułem pragnę zwrócić uwagę świata na taki mały cud, który nabyłam kilka dni temu  w Naturze. :) Swego czasu podczas wizyty tam wpadły mi w oko maseczki Dermaglinu (brawo dziewczyno, cóż za refleks!), popatrzyłam na skład, podrapałam się po miejscu na mózg i już prawie leciałam do kasy, ale przypomniałam sobie, że w domu mam jeszcze co zużywać. Ostatnio jednak moja cera, o czym już wspominałam, nie miewa się najlepiej. Dodatkowo uczulił mnie krem Polleny Evy z melisą (tam mniejsza, że uczulił, on mi serce złamał!),  w związku z czym wyglądam niewyjściowo, eufemistycznie rzecz ujmując. Dlatego też przypomniałam sobie o rzeczonych maseczkach.

Stoją przed półeczką przeżywałam prawdziwe katusze, bo Dermaglin w swojej ofercie maseczek ma milion, a ze sześć na pewno. W związku z czym co zrobiłam? Kupiłam maseczkę oczyszczającą DLA PANÓW.

Zdjęcie z http://www.sklepy24.pl, oczywiście
wywaliłam opakowanie.


Skład: 100% glinka kambryjska, kwas hialuronowy, kolagen, oczar, mięta - nic co mogłoby wskazywać na to, że produkt jest przeznaczony jedynie dla płci męskiej.

Działanie: wbrew pewnym obawom broda mi nie wyrosła, za to glinka po prostu wyciągnęła z moich porów wszystko do piątego wcielenia wstecz. No dobra, może trochę koloryzuję, ale z produktów, z którymi do tej pory miałam do czynienia (a mam tu na myśli również glinkę zieloną saute zmiksowaną własnoręcznie z kwasem hialuronowym i imbirem) ten okazał się najskuteczniejszy - złagodził zmiany na skórze, a czarne kropki na nosie i brodzie były praktycznie niewidoczne. Gdyby nie uczulenie byłabym zupełnie śliczna.

Podsumowując - polecam. Zaznaczam jednak przy tym, że maseczki używałam po wcześniejszym OCM, które robię metodą parówkową, i zmyciu oleju żelem Babydream, do tego trzymałam ją jakieś pół godziny i w trakcie zwilżałam Septosanem*. Maseczkę przełożyłam do pustego, szklanego słoiczka. Spokojnie starczy jej jeszcze na dwie aplikacje. Tak że płci nie zmieniłam, ale w papierku z tym panem zakochałam się bez reszty.


Oprócz tego kupiłam dzisiaj siemię lniane i olejek pichtowy (nasionka lnu kosztują 3 złote, a zmielone siemię z jakimiś tutti-frutti militare - 6, przeżyłam szok, na olejek wydałam bandycką kwotę 17 złotych, ale uznałam, że jak już jest to się szarpnę. Łódzkie apteki jakoś bojkotują ten produkt).




*Mieszanka ziołowa do płukania jamy ustnej (szałwia, mięta i jakieś inne cuda), w 24 jesieni mojego życia zaczęłam ząbkować. I już wiem, czemu dzieci przez to płaczą. :(

Komentarze

  1. Chciałabym zobaczyc jakiegoś pana w takiej maseczce ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, i niech wcześniej zrobi parówkę i peeling. :P Osobiście za sukces uważam to, że mój osobisty chłopak używa czasem odżywki do włosów. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty