Kakaowe masło do ciała marki Cien

Jestem tym typem człowieka, co to ze wszystkich słodyczy najbardziej lubi kebab, a idąc na romantyczny spacer do Tesco "po coś słodkiego" wraca z paczką solonych prażynek. :) Jednak przy tym jestem fanką słodkich zapachów, zarówno w przypadku perfum (zdeklarowana fanka Escad, na które mnie nie stać, słodziutkich wód toaletowych Moschino, na które stać mnie trochę częściej i takich tam słodkich, owocowych woni) jak i kosmetyków pielęgnacyjnych.

Jakiś czas temu byłam szczęśliwą posiadaczką cudoooownej kostki do masażu, zwanej maślane serce (można zobaczyć tu). Po początkowym szoku powonieniowym - brokatowe cudo pachniało jota w jotę jak pomarańczowy batonik Pawełek, podczas gdy ja spodziewałam się trawy cytrynowej - bardzo się z kosteczką pokochałam i z prawdziwym bólem serca wsmarowałam w siebie ostatni kawalątek tego cuda. Przy okazji odkryłam, że fantastycznie działa na moje ciało masło kakaowe. Zatem kiedy pewnego dnia moja rodzicielka zadzwoniła do mnie z informacją, że w Lidlu są masła do ciała marki Cien, w tym masło kakaowe, długo się nie wahałam. Po wstępnym, niezwykle fachowym zapoznaniu się ze składem via telefon ("Mamo, zobacz co tam jest na pierwszych czterech miejscach i jak nie ma parafiny, to bierz!") stałam się szczęśliwą posiadaczką kolejnego kakaowego specyfiku.

Zaznaczę tylko, że masła z TBS mają na ogół trzy parabeny w składzie. ;P

Przejdźmy zatem do rzeczy, czyli opakowania, zapachu, konsystencji, działania i takich tam.

Zatem opakowanie. Plastikowe, lecz piękne! Absolutnie niepraktyczne i trudne w obsłudze, ale strona wizualna wynagradza mi wszystko. Zresztą proszę spojrzeć:

Bohaterem drugiego planu jest moja niezwykłej urody kosmetyczka
z Biedronki. :)

Zapach - z grubsza kakaowy, bardzo słodki, jadalny, chociaż trochę bardziej przypomina wyrób czekoladopodobny, niż czekoladę. Na skórze jednak sprawuje się całkiem przyjemnie, jednak uważam za wariant bardziej zimowy. :)

Konsystencja - miła, chociaż mało maślana, raczej kremowo - śmietankowa. Łatwo się nabiera, łatwo rozsmarowuje.

Działanie - na mojej skórze, z którą nie mam żadnych problemów (przyznam się ze zgrozą, że właściwie balsam, kiedy jestem w Łodzi, z powodzeniem mogę stosować raz na trzy dni, a w domu nawet rzadziej) sprawdza się bardzo dobrze. Jedyny minus - dosyć długo się wchłania i pozostawia na skórze tłustą warstwę, lepiej zatem stosować go na noc.

I na koniec - ostatnio zastosowałam je też na włosy w pomieszaniu z olejem rycynowym i również się spisało. :) Jak zatem widać, za cenę około 13 złotych otrzymujemy pół litra (!!!) przyzwoitego, wielofunkcyjnego kosmetyku o, na moje laickie oko, całkiem przyzwoitym składzie.

Komentarze

  1. Ja też miałam okazję używać kostki do masażu BC, tylko że ja miałam czysto czekoladową (różową). To był najlepiej odwzorowany zapach czekolady z jakim się spotkałam wśród kosmetyków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam właśnie teraz chwilę zawahania, bo ta kostka, o której piszesz, była druga na liście, ale poważnie rozważam nierafinowane masło kakaowe. :)

      Usuń
  2. widziałam to w Lidlu, nie sądziłam, że może być fajne.
    ja swoją skórę uratowałam po tegorocznych mrozach balsamem z Mixy (ten, co to ma napisane, że niby "regeneracja" - tłusty, ciężki, z parafiną, a w dwa dni ponaprawiał to, co tydzień mrozów mi zafundował, czyli stan przedłuszczycowy...), ale polecę mamie, bo ona jest uzależniona od wszelkich mazideł, zmienia je co tydzień i koniecznie muszą jej pachnieć.
    a skoro za grosze, to przynajmniej ojciec tego nie przechoruje ;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty