Dlaczego wolę słuchać muzyki w domu

Znacie Pendereckiego? - no więc ten Penderecki to właściwie mieszka po sąsiedzku, zwłaszcza, kiedy przebywam na mojej rodzinnej wsi, bo wspomniany Penderecki ma dworek w Lusławicach. W tym Lusławicach w każde wakacje odbywa się seria darmowych koncertów, szerzej znana pod nazwą Emanacje. Bilety  na koncerty można rezerwować przez Internet, później wystarczy tylko na koncercie się pojawić. Proste jak budowa snopowiązałki.

Wczoraj więc, korzystając z okazji, wybrałam się wraz z żeńską częścią rodziny na koncert niejakiego Marcina Dylli, gitarzysty. Koncert był świetny, były bisy i w ogóle wszystko, ale ja nie o tym, bo krytykiem muzycznym nie jestem. Napiszę jednak o paru rzeczach, które mnie w trakcie wczorajszego wieczoru wyjątkowo zaszokowały.

1) Wiedząc o tym, że jadę na koncert, zabrałam z domu koncertowe ubranko - ładna bluzka, jedwabna spódnica, czarne szpilki. Podobnie siostra, podobnie reszta familii. Na koncercie odkryłam, że dress code na tego typu wydarzeniach to już archaizm. Można iść w spranym podkoszulku i podartych dżinsach. Głupia ja.

Chociaż podarte spodnie też bym sobie odpuściła, co poradzę, staroświecka jestem. Źródło


2) Po tym pierwszym szoku kulturowym zauważyłam, że w rzędzie za mną siedzą dwie matki z trójką małych dzieci, takich w wieku około przedszkolnym. Koncert był o godzinie 19, zdecydowanie po dobranocce. Pomyślałam sobie: "Oj, będzie dym". Dzieci były dzielne, wytrzymały jakieś 15 minut. Na szczęście po pierwszej połowie błyskotliwa matka wpadła na to, żeby wyprowadzić z sali dwie młodsze dziewczynki. Ale przecież dzieci trzeba umuzykalniać od najmłodszych lat, prawda?



3) Kiedy ochłonęłam już po podwójnych doznaniach akustycznych, jednych pożądanych, a drugich niekoniecznie, dołączyło do nich delikatne chrapanie starszej pani siedzącej z boku... 

Man asleep in Theatre Źródło

Koncert był doskonały, podobno. Ale ja się nie nadaję na takie kulturalne wydarzenia, bo mam za małą umiejętność skupienia uwagi. No i ubieram się niestosownie.



Komentarze

  1. Haha uwielbiam takie ironiczne posty <3 mnie zawsze szlag trafia w operze/teatre itp. kiedy ludzie zachowują się jak banda bydła. Bilety na takie wydarzenia chyba za tanie są :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo wiesz jak jest, wszystkie Wieśki i Marcysie nie do końca co prawda wiedzą, co to właściwie jest ta cała kultura, ale muszą pokazać, że ich na nią stać. No i potem zamiast opery masz oborę. :) W sumie gdyby nie te maluchy za mną poparte chrapaniem, to naprawdę nie miałabym reszcie publiczności nic do zarzucenia, bo że tam coś czasem komuś upadnie i przez to ktoś inny się obudzi, to już wypadki losowe. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty