To jest Sparta, czyli Nowy Rok po ormiańsku



 
Zapewne wiele osób umiera z niecierpliwości i chce się dowiedzieć, jak właściwie wyglądają Święta Bożego Narodzenia w Armenii. Spieszę z odpowiedzią.

To jest Sparta.

Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie od epickiego powrotu z Polski, o którym pisałam tutaj, i obiecującego nie mycia okien i nie pastowania podłóg. Ot, ubrałam jedną choinkę, potem drugą, bo była, obkręciłam wszystko światełkami i zadowolona uznałam, że to już.

Problemy zaczęły się w okolicach 31. grudnia, kiedy wraz z teściową zaczęłyśmy przygotowywać przemysłowe ilości tolmy, a także z Moją Wyższą Połową udaliśmy się do sklepu, gdzie - pomimo tego, że w Armenii ja sama jestem uznawana za osobę wysoką - omal mnie nie stratowano. Pomyślałam sobie jednak, że nic to. W końcu robienie tolmy było zajęciem głęboko uspołeczniającym, w trakcie którego mogłam pić wino z granatów, a nie mycie okien wciąż pozostaje nie myciem okien.

Samo witanie Nowego Roku (orm. Nor Tari) również odbyło się bezboleśnie. Za pięć dwunasta nakryliśmy do stołu, na którym znalazła się tolma, pasus tolma (jakkolwiek się to pisze), lawasz i matnakasz do wyboru, owoce, słodycze i w sumie nie wiem, co jeszcze, po czym Moja Wyższa Połowa oznajmiła, że nasz stół jest wyjątkowo minimalistyczny i w normalnej rodzinie byłaby na nim również świńska noga oraz parę innych rzeczy świadczących o poważnym podejściu do tradycji. 

Ormiańskie "keep calm" obejmuje ubieranie choinki tydzień po terminie. Na zdjęciu udaję, że jestem bardzo zaskoczona i wcale nie kazałam mężowi robić żadnych zdjęć, tylko on tak sam z siebie. .  .  .  .  .  .  .  #instahusband  #christmastree #christmastime #christmas #armenia #yerevan #armenianchristmas #expatlife #caucasus #polishgirl

Teściowa zagoniła mnie do robienia tolmy. .  .  .  .  .  .  .  #caucasianlife #armenia #yerevan #nortari #newyearseve #tolma #armeniancuisine #polishgirl #theyseemerollintheyhatin

Równo z wybiciem północy otwarliśmy okno, żeby Nowy Rok mógł wejść do domu (chociaż nie wiem po co, bo stary był naprawdę ok, a z nowym to nigdy nic nie wiadomo), życzyliśmy sobie, żebyśmy wszyscy przeżyli (sznorhawor) i z mężem poszliśmy w tango, czyli na coś, co w Starym Kraju* nazwałabym imprezą sylwestrową.


Image may contain: christmas tree, plant, living room, table, tree and indoor
Choinki! <3 Więcej ujęć choinek na fanpejdźu.

Wróciliśmy o 6 rano i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poszliśmy spać, po czym około 15 odkryłam, że Ormianie w Nowy Rok nie leczą kaca oglądając koncert noworoczny, tylko składają sobie rodzinne wizyty, podczas których piżama nie jest uznawana za elegancką toaletę. K I to był jeden z największych szoków kulturowych, które przeżyłam w Kraju pod Araratem.

Pomiędzy 1. a 4. stycznia takich wizyt zaliczyłam i przyjęłam w sumie siedem i obecnie jestem bardzo szczęśliwa, że moja nowa ormiańska rodzina jest wyjątkowo nieliczna.

No to tego, sznorhawor.


*To jest całkiem zabawne, bo z historycznego punktu widzenia to, w prównaniu do Armenii, Polska jest zaślinionym i obsmarkanym, raczkującym szczylem. No ale że blog prowadzę z mojego punktu widzenia, a nie historycznego, to Polska będzie nazywana Starym Krajem.

Osoby spragnione większej ilości zdjęć oraz szoków kulturowych zachęcam do śledzenia mojego Instagrama oraz FUNpejdża na FB (z naciskiem na fun). 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty