Zębaty potwór
Ponieważ styczeń już sobie trwa w najlepsze, postanowienia noworoczne zaczęły żyć własnym życiem (niektóre "się" realizują, a niektóre leżą i kwiczą), sesja za pasem to pora ponarzekać.
Zdaję sobie sprawę, że co człowiek to potrzeby, jedne rzeczy nam służą, innym my służymy, a jeszcze inne... No właśnie. Jakoś całkiem niedawno, przed świętami, weszłam sobie do wispolowej drogerii z myślą o zakupie żelu do twarzy na wieczór (uległam propagandzie żelowej tak bardzo, tak mi wstyd). Błąkałam się między drogeryjnymi półkami, oglądałam składy, porównywałam ceny i nagle jeb, promocja, żel z aloesem marki Green Pharmacy za 4,50. No prawie jakbym na ulicy znalazła. Buteleczka ładna, z pompką taka, SLS na trzecim miejscu, trochę wysoko, ale w końcu to do zmycia smaru z całego dnia, a co tam, BIERĘ.
Po wzięciu weszłam na Wizaż, poczytałam opinie, było ich wtedy trzy - 2:1 że zły i niedobry (teraz jest 2:2). Zbladłam trochę ale wciąż uważałam, że przecież to ma myć. No i myło, przez pierwszy tydzień. Potem zaczęłam wyglądać jak pizza z salami, ale uznałam, że może stres spowodowany rodzinnymi świętami*/świąteczna dieta/SPP**, zignorowałam problem. Ale kiedy święta się skończyły, a okres minął (problem diety wdzięcznie przemilczę), a ja wciąż wyglądałam jak ofiara promieniowania musiałam przyjąć do wiadomości, że COŚ mi nie służy. Podejrzanych było dwóch; krem z (sic!) Białego Jelenia do cery atopowej (nie mam cery atopowej, a tego gada jest 150 ml, więc jakby to był on, to no...) oraz bohater dzisiejszej notki. Mając w pamięci niepochlebne recenzje, postanowiłam odłożyć żel. Moja twarz powoli acz systematycznie wraca do formy, a ja odradzam.
Dla zainteresowanych skład (nie wiem, co mnie uczuliło, bo na aloes moja twarz reaguje raczej entuzjastycznie):
Aqua, Lauryl Glucoside, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Chloride, Pamthenol, Hydrolyzed Wheat Gluten, Allantoin, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Cocomidapropyl Betaine, Disodium EDTA, Citric Acid, Parfum, DMDM-Hydantoin, Methylochloroisothiazolinone (JEZU), Methylisothiazolinone (no bitch please...), Benzoate, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylopropinal (w średniowieczu bym za to spłonęła)
Nigdzie w internetach składu nie było i przepisywałam go manualnie, proszę docenić.
Swoją drogą nie mogę się doczekać, aż będę sławna i firmy zaczną mi płacić, żebym pisała pozytywne recenzje. Albo chociaż karmić. Meh...
Aaa! Przy okazji... Zapraszam na profil fejsbukowy!!!
Aaa! Przy okazji... Zapraszam na profil fejsbukowy!!!
Przy okazji może mnie ktoś oświecić, jak wstawić z boku przycisk z fb? :P Niestety całą moją twórczą moc zużyłam na ogarnięcie ulepszeń w szablonie. :/
EDIT
Fb już ogarnęłam dzięki Youdeetah . Dziękuję po miliardkroć. ^^
EDIT
Fb już ogarnęłam dzięki Youdeetah . Dziękuję po miliardkroć. ^^
*Jak powszechnie wiadomo święta mogą być albo sympatyczne albo rodzinne.
** Syndrom Prehistorycznego Potwora
Rozwaliłaś mnie tym znaleziskiem niczym z ulicy:D A co do przycisku FB, to ten filmik jest całkiem pomocny http://www.youtube.com/watch?v=wKNewptcZ1Q. Szata graficzna facebooka nieco się zmieniła od czasu jego publikacji, ale powinnaś sobie poradzić :)
OdpowiedzUsuńUdało się! Dziękuję! :D Swoją drogą gość strasznie fajnie i blondynkoprzyjaźnie tłumaczy. :)
Usuńhahah pizza z salami? Aż tak źle? :D Szkoda, że z niego taki słabiak, nie skuszę się :D
OdpowiedzUsuńNo, może to było lekkie wyolbrzymienie, ale szału nie było. ;P Kurde, no właśnie recenzje ma pół na pół. IMO warto zainwestować, jeśli kogoś interesuje, bo drogi nie jest. Jak się nie sprawdzi, to zawsze można zużyć go do mycia pędzli. ;)
Usuńdobrze, że ostrzegłaś, bo jeszcze nie daj Boże kiedyś bym się skusiła
OdpowiedzUsuńTiaaa... A siostrę też wysypało jednak. Coś im tu nie siadło zdecydowanie...
Usuń